Piotr Kulpa


Piotr Kulpa urodził się 04 kwietnia 1967 roku. Ze szkoły podstawowej wyniósł trochę wiedzy i zamiłowanie do dwóch rzeczy: zwierząt i pisania. Pani od polskiego i pan od przyrody mieli tu swój niewątpliwy wkład. Na lekcjach "polaka" pisał reportaże, felietony a także wierszowane bajki w stylu Krasickiego. W ramach kółka przyrodniczego opiekował się przez rok rodziną kóz górskich o bliżej nieustalonej nazwie, za to o bardzo wyraźnym zapachu. Zapach ten towarzyszył mu wszędzie. Przenikał ubrania, włosy i pokoik, w którym mieszkał. A że chłopak był z Piotrka wścibski, więc niekiedy spędzał popołudnia dosłownie u boku ukochanych kózek, w ich szopce, tarzając się razem z nimi w nie najświeższych - bywało - posłaniach. Dokarmiał je podkradanym z domu chlebem i zbieranymi łupinami kasztanów. A gdy kozioł Papkin zachorował i rozdęło go jak balon, przez cały dzień ocieniał go własnym ciałem, bo ten uparciuch za nic nie chciał schować się do szopy. W tym czasie w domu niepodzielnie rządził inny zwierzak - ratlerek Cacek. Podlizywał się każdemu za odrobinę masła, choć lojalny był tylko względem mamy Piotrka.
Pani od polskiego biła, co prawda, po łapach dębowymi piórnikami i tabliczkami z ogródka szkolnego, ale umiała się też serdecznie śmiać z opowieści i bajek Piotrka, co zapamiętał bardziej niż razy. Jej entuzjazm sprawił, że pisywał w domu wiersze, dzienniki i kilka razy zaczynał powieść.
Po wielkich staraniach dostał się do Technikum Weterynaryjnego. Ale po tygodniu stamtąd wrócił - przygnała go zbyt silna tęsknota za domem. Tak padły marzenia o zostaniu weterynarzem takim, jak James Herriot z powieści "Wszystkie stworzenia małe i duże", która bardzo urzekła Piotra. Zostało więc pisanie oraz domowe zwierzęta. Był pies, rybki, chomiki, szczury, kot a nawet owady. Nie jednocześnie oczywiście. Skończył Technikum Drogowe i zaczynał kilka kierunków studiów, ale w tym czasie pęd do nauki opuścił go całkowicie. A że chciał wykonywać pożyteczną pracę, zatrudnił się w Pogotowiu Ratunkowym. I nadal pisał wiersze oraz piosenki, które śpiewał, grając na gitarze. Cieszył się, bo podobały się ludziom. Potem, gnany potrzebami dokonywania zmian w swym życiu, podjął pracę w klubie Piwnica, gdzie robił prawie wszystko - od mycia podłóg przez puszczanie filmów z objazdowych projektorów, po konferansjerkę i organizację koncertów. Napisał też jednoaktówkę, w której wystąpił z przyjaciółmi. I wiele wierszy - które bardzo ceni.
I znowu zmiany. Został sprzedawcą. Branże różne, ważne by umożliwiały kontakt z ludźmi. W międzyczasie był nawet listonoszem.
Teraz pisze drugą część "Ciepełka" i stara się doceniać to, co ma - rodzinę - żonę Monikę, córkę Zuzannę oraz nieznośną szynszylę Śnupkę i psiego detektywa sznauce(nege)ra Peppera.
[źródło: www.alteredukacja.pl ]

Publikacje:

1 komentarz: